„Projekt” – słowo, które przez lata kojarzyło mi się z bólem pleców od stania nad deską kreślarską (a później bólem d…y od siedzenia przed monitorem), setkami telefonów, spotkań, uzgodnień, kłótni, nerwów, dedlajnów, terminów, awantur, łez itd…
A teraz się okazuje, że projekt może być czymś przyjemnym – to po prostu pomysł, który sobie założyłeś i realizujesz. Gdybym wcześniej to wiedział, miałbym setki „projektów”.
Za niedługo pojawią się wpisy dotyczące tych najważniejszych – „Kabardyńce na Jurze”, „Cztery Pory Roku w Siodle”, „Łukiem Karpat” – proszę o chwilkę cierpliwości 🙂 …